Skoro sceny walki, pościgi, rany, krew są na poważnie, to czemu wątek miłosny jest taki naiwny, sztuczny, wręcz dziecinny? Bond kocha jak trzynastolatek, a jego panna jak Hannah Montana. Dziwnie to się ogląda w połączeniu z okrutnymi torturami.
Najlepsze sceny pochodzą wprost z książki, czyli gra w kasynie. Reszta doklejona i czasem to widać.