Oczywiście jako kino akcji film jest dobry. Mnie jednak jako film o Bondzie rozczarowuje. Brutalność Bonda (scena pierwszego zabójstwa), wyraz twarzy płatnego mordercy w każdej sytuacji i niedorzeczne zachowanie samej postaci (parkowanie Land Rovera przed kasynem) jak dla mnie zupełnie nie pasują do postaci 007. Porównując tę część do wcześniejszych w których Bond jest mistrzem ostatniego słowa i dżentelmen w każdym calu mnie po prostu zawiódł. Brak Q ?! Bond prowadzący Forda Mondeo?! 10 minutowy fragment filmu o tym jak bardzo zakochał się w księgowej?
Dla mnie #3 na liście najgorszych filmów, gorsze było tylko "Śmierć nadejdzie jutro" i "Złote oko"
No ale cóż - początki Bonda jako 007 :) Dlatego można mu wybaczyć impulsywność, brutalność i brak tradycyjnych elementów w filmie. W Skyfall to wszystko się rehabilituje.